wiersze
szuflandia
Wygnanie z raju
Pierwsze zbuntowały się ptaki
Ich pieśń wypełniła Eden
Śpiewały o wolności
Imionami upadłych aniołów
Słuchali
W bezrozumnym zachwycie
* * *
kolejną noc
otulam drżącymi wargami
które jeszcze nie zapomniały...
... a cisza śpiewa stare kołysanki
wprawiając w zdumienie
niezliczone kłębki baranków
śniących swoje wełniane marzenia
Przedświt.
Pieśń minstrela
widziałem baronowo
w pustym pokoju
ucichła ostatnia struna gitary
echo w pani smutnym spojrzeniu
sprawiło że uwierzyłem
Raj utracony
Składam Wam pokłon
Anioły codzienności
Z przybrudzonymi skrzydłami
Którymi zakrywacie samotność
Przemykacie bezszelestnie ulicami miast
Uśmiechając się czasami łagodnie
Na wspomnienie utraconego raju
I wasze jasne oczy
Wciąż pełne nadziei...
Bądźcie pozdrowieni.
* * *
bluszczem dłoni oplatasz
delikatnie
dotykasz
bezszelestnie
zanurzam
usta
w zieleni
Kraina szczęśliwa
cicho, cichutko płyną dni
w krainie szczęśliwej
nikt nie obawia się nocy
niepotrzebni są poeci
ze swoją tęsknotą
cicho, cichutko płyną noce
w krainie szczęśliwej
tu każdy jest astronomem
a gwiazdy są jakby piękniejsze...
nad ranem zasypiają...
szczęśliwe dzieci gwiazd
bez marzeń
Studium dłoni
w zaciskaniu naszych dłoni
ukrywamy samotność palców
ze strachem zamykamy je w pięści
drżące i nagie
składając swoje dłonie
próbujemy dotknąć Boga
...kimkolwiek jest
* * *
przemykam nocnymi ulicami
pół kroku za tobą
rozwartymi nozdrzami
ciężko dysząc
rozszarpuję każdy centymetr
twojej nieobecności
obłęd
Zapomniany ogród
w zapomnianym ogrodzie
ukradkowe pocałunki
rozgrzanych ust
w chłodzie altanek
rozkołysana huśtawka
powiewem wiatru
dzisiaj nie ma nas
nagością gałęzie drzew
boję się czekać
nocą
w zapomnianym ogrodzie
Modlitwa
przystaję
przed rozpostartymi ramionami
przydrożnego krzyża
cichy szept wiatru w trawie
...jak echo
Modlitwa wieczorna
bladymi neonami miasto
opisuje piękno niedomówień
światłocienia
jedwabna noc
okryła jej ciało
doskonałością
szepczę nabożnie
"aniele stróżu
czuwaj nad jej snem"
Witaj po drugiej stronie
Witaj po drugiej stronie ciszy
O tym miejscu zapomniał dobry Bóg
Oto jest zapłata za twe trudy
By tu dotrzeć wydeptałeś setki dróg
Witaj po drugiej stronie ciszy
Wsłuchaj się w milczący, zimny świat
Towarzyszem twoim stanie się samotność
Tutaj smutek będzie bliższy Ci niż brat
Bądź spokojny - nie doścignie cię tu przeszłość
Nikt nie spyta cię kim jesteś, skąd przychodzisz
Witaj po drugiej stronie ciszy
Witaj, nim na nowo się narodzisz
Zimowy wieczór
teraz, kiedy zaciśniętą pięścią
wbijam wzrok w martwe drewno,
nie mogę sobie nawet przypomnieć,
kiedy i dlaczego wycięto wszystkie jabłonie
jakby to one były winne
cudownej bieli kwiatów wiosną
na delikatnych gałązkach
...
płonący ogień kominka
nie wypełni samotności...
* * *
tamten dzień miał jej oczy
patrzyły z każdego kąta
wiedzieliśmy wcześniej...
słowa niepotrzebne
kolejnymi szklankami - zapominam
Nieczekanie
(pieśń irlandzka)
Jak co dzień tu siedzę, nie czekam na ciebie
wzrok cichy po twarzach przebiega nieznanych
znudzony barman z służbowym uśmiechem
przelewa godziny w gliniane dzbany
I tylko sam nie wiem, czy patrzeć za siebie
na noce samotne bez snu na powiekach
choć byłem szczęśliwy, już teraz nie wierzę
tu siedzę jak co dzień, na ciebie nie czekam
Zmierzch jesienny
Idziemy powoli
Tak zimno
Obejmujesz mnie
Idziemy przed siebie
Nie czuję chłodu
Kurczowo zaciskam palce
Na tej chwili
Boję się myśleć
Twoje zalęknione oczy
Coraz mniej czasu
Znów będę sam
Uczucia
dotykam twoich mokrych oczu
wzrokiem
wiem -
powinienem cię objąć
cichutko nucę
jakąś piosenkę Cohena
na strunach gitary
nie słychać drżenia dłoni
Mogłabyś być królową
Mogłabyś być królową
przelotnych spojrzeń
zaczarowanych nocy
pełnych gwiazd
Mogłabyś tańczyć boso
wśród kwiatów o poranku
w błękitnej sukni
wyszywanej rosą
Mogłabyś w cieniu
zacisznego ogrodu latem
godzinami słuchać
opowieści wiatru
Mogłabyś mnie kochać...
...gdybyś była
Akwarela
deszcz spływał nam po twarzach
mówiłaś, że boisz się błyskawic
ja wtedy ściskałem mocniej Twoją dłoń
wdzięczny, że jesteś prawdziwa
w ostatnich kroplach agonii
burza ucichła dalekim pomrukiem
obojętne drzewa bez słowa
otrzepały wilgotne liście
próbuję zapamiętać
smak deszczu na Twoich ustach
Aquarela
/tłum. Daniel Zelisko/
La lluvia caía en nuestras caras
Y a ti los truenos te daban miedo
Entonces cogí con más fuerza tu mano
Agradecido por lo real que era
En las últimas gotas de agonía
La tormenta se calló con un trueno lejano
Los árboles en silencio
Agitaron sus hojas húmedas
Intento recordar
El sabor de la lluvia en tus labios.
Aegri somnia
Skąd dobiega ta muzyka?
Przez oszklone okna
Widzę radosne twarze.
Chcę odwrócić wzrok
I wtedy napotykam twoją ciekawość...
Próbuję się wyrwać
Ukryć w jęku wiatru
Ale na twoje usta
Wypełza już życzliwy uśmiech
Zamykam oczy
i okrywam się mocniej płaszczem
Ślady odciśnięte w śniegu
podążają powoli za mną.
* * *
Przychodzisz do mnie pełna ufności
Do mej samotni na skraju nocy
Swoim uśmiechem budzisz wspomnienia
Przelotny dotyk rani me zmysły
Pytasz kim jestem, szukasz w spojrzeniu
Bezbarwnych oczu mej odpowiedzi
Nie chcesz uwierzyć w moje milczenie
Zwieść Cię nie może zimno mych dłoni
I chcę podzielić się dniami i smutkiem
Zostać choć chwilę w Twoich objęciach
Ale tak łatwo jest znowu uciec
Ale tak trudno jest znowu kochać...
* * *
Nie będzie już zachodów, jak wyciętych z brodatej, bieszczadzkiej rzeźby...
Każdy z nas ma swoje własne Hilo
i nikt nie pomyślał, żeby wsunąć w usta drugiego obola
na powrót...